środa, 6 października 2010

Ewa Wyczółkowska- teksty

Spacer
wyschła nam pora roku. w powietrzu unoszą się oburzone ptaki.
czuję na sobie zapach chłopców z pomostu. pot i alkohol
wychodzą porami. cień, jak zwykle, nadąża za krokami.
skręcam do lasu; szyszki i patyki wchodzą do sandałów.
boję się ścieżek, zwierzęta czują mój zapach. ten hałas
jest przejmujący.
nie pasujemy tutaj. ja ze swoją cywilizacją.
rozumiem się z drzewami. mówią, że nie powinnam tu być.
tak jak ty: "nie obrażaj świętości",
gdy zaczęłam rozmowę od słów: "przyroda jest obskurna."

parszywe słońce zaszło. pod kładką pająk utkał sieć,
więc integruję się z ziemią. zieleń nie dba o swoje liście.
dawno nikt tu nie sprzątał,
prawie potknęłam się o martwe drzewo.

skrzydła budzą mnie z letargu.
powietrze robi się coraz cięższe,
owady wyczuły, że jestem.

wracam do siebie. zostawiam ślady
trzy pety i trochę zdechłych myśli.
gdzieś nade mną latają samochody.

klamra (do włosów)
ostatnia nadzieja w tym, że moje włosy pachną ładniej niż spalone liście.
jestem werterem albo po prostu chce mi się płakać. na przystankach,
w autobusach; kiedy drzwi zamykają się na ramieniu, bo kierowca
nie umie skończyć w żonie na czas, żeby szczęście było dualne,
żeby lekko otworzyła usta i on mógłby przygryżć mocno swoje.

zamiast słów wolę noże. przegląda się w nich wygodniej,
obraz, który powstaje, jest wiarygodny. zero czerwieni,
tylko plamy.

jak to powiedziała dziewczyna, w której powinnam była się zakochać -
'jestem smutnym człowiekiem, nie mam sił na ironię.' nie chodzę do
centrum handlowego Alfa, (prawie jak Eiffla, a później to już tylko I fly)
żeby wypróbować siodełko na rowerze. wiem tylko, że grzebień służy
do czesania, ale jakoś z włosami nie wiemy, jak go używać,
nawet prawa ręka przyznaje rację głowie.

potrafię całymi dniami leżeć na podłodze, ale nie umiem odchodzić.
papieros spala się coraz szybciej. pierdolony bełkot i mucha obok puszki.
ostatnia nadzieja w tym, że chociaż przecinki mają ładny dom.

Poranek
chciała napisać o poranku, ale witkacy wspomniał o narkotykach
i rzeczywistość zaczyna się burzyć. ciężka cegła przecina powietrze.

mówi do odbicia w łyżeczce, że wszystko się rozsypało.
gnije. marnieje. usycha. wiotczeje. blade wargi całują powierzchnię.
z czułością dotyka ścian, które stają oporem. mury zwykle są
przeszkodą. wyobraź ją sobie wtedy i powiedz, że otwieranie
ust nie komplikuje.

świat paruje, jest gęsty. zimny i tak samo świeży jak mleko.

Ewa Wyczółkowska- przyszłoroczna maturzystka posiadająca już albo dopiero lat 19. Można ją spotkać głównie i najpewniej w Olsztynie.

2 komentarze:

Shamil pisze...

sorry, ale gniot

Bocian pisze...

Spoko. Napisz lepiej. Opublikujemy :)