piątek, 2 października 2009

Przepelnione domy wschodnioeuropejskiej klasy robotniczej [improvisation - work in progress]-Jacek Żebrowski

Jacek Żebrowski

Przepelnione domy wschodnioeuropejskiej klasy robotniczej
[improvisation - work in progress]


Teraz Twoje imie
Posrod przepelnionych domów
Wschodnioeuropejskiej klasy robotniczej
Wstajac o piatej do pracy
Spiewa dla mnie najglosniej
Przeciera mi z przepitych powiek sen
O bogactwie, szczesciu i slawie
Teraz kiedy Twój glos
Opowiada mi te historie
O dziewczynie z dalekiej prowincji
Wrzuconej miedzy angielskich hipokrytow i rasistow- ktora takze wstaje rano i nie moze znalezc ani roweru
ani jedzenia w lodowce, ani swojego swetra
i musi takze isc o piatej do tej samej fabryki -jest jeszcze ciemno,
Jest jeszcze spokojnie,
Widze juz tych kilka cieni, które przemykaja pod naszymi oknami,
I Twoj glos tak blisko
Jak blisko jest slowacka wies, czeskie miasteczko
Czy polskie blokowisko
Wszystkie tak samo zaspane, zmeczone o piatej nad ranem
I ciche

Uwielbiam krzyczec i sluchac spiewów
W piatkowe i sobotnie noce
Na ulicach przepelnionych wschodnioeuropejska klasa robotnicza
Ktora wrócila wlasnie z magazynow, fabryk, biur, tanich barow,
Szpitali, pubow, restauracji, remontow, wyspisk smieci, burdeli
Kiedy slychac tylko wschodnioeuropejskie smiechy, przeklenstwa, lzy, narzekania
Dowcipy, bójki, przysiegi,
Ale w pozostale dni, wieczory zaskakuja ich
Przy telewizorach, w kuchniach, w living-roomach, w oknach,
Lub pod arabskimi sklepami, w alejkach, waskich uliczkach,
Na lawkach, na squatach, w parkach
W gettach, brudnych zaulkach
Marzeniem o bogactwie i szczesciu,
Ale przede wszystkim i zawsze
Tesknota za krajem:
Za slowacka wioska, czeskim miasteczkiem, polskim blokowiskiem,
Tak gwarnym wieczorem,
Jak angielska ulica pelna czarnych, sniadych i bialych dzieciakow
Szukajacych jointa, darmowego papierosa, latwego lupu.

Stoje pod sklepem, w ktorym zawsze kupuje alkohol
I obserwuje grupe Litwinow, ktorzy ubrani w dresy
Z dziewczynami w tandetnych futrach i blond wlosach
Biora kilka butelek wódki i wlaczaja dudniaca muzyke
Odjezdzaja w kierunku getta, prawdopodobnie po to
By rozwalic komus dom, albo i kilka zebow
Stoje tam i obserwuje grupy Polakow, Slowakow, Wegrow, Lotyszy,
Albanczykow, Serbow, Czechow
I oddycham tym samym powietrzem,
Tym samym powietrzem zlodzieja, alfonsa, cwaniaka,
Wietrzacego szybkie pieniadze,
I wiem, ze jestem taki sam jak oni,
Bo ja – to oni i one,
Ubrania smierdzace papierosami, potem, tanim proszkiem z Tesco,
I wszytskim innym co angielskie, tandetne, codzienne, zwykle

Nie mówia o nas w angielskich wiadomosciach
Nie mówia w ich gazetach
Kryjemy sie w przepelnionych domach i
Wychodzimy w sobote - jak u nas - do parku, skad nas przegania policja, nacpani gówniarze
Wklepujemy w wyszukiwarki:
"kolejny samotny weekend", "siedze w domu a wszyscy pouciekali do Polski", "mieszkam w oxfordzie samotność", "samotnosc oxford cowley", "samotność w oxfordzie", "samotna ciezarna w londynie"
- wpisujemy w wyszukiwarki internetowe
"Czy ktos dzisiaj, gdzies, gdziekolwiek wychodzi?", "jakies plany?"
- bez odpowiedzi.

Szybki seks, szybkie pieniadze
Z reki do reki, z dloni do ust
Ludzie spiacy w butach na nogach
Zapach haszu pod arabskimi fast-foodami otwartymi 24 h
Wszyscy mówimy: "wole umrzec niz tak sie zestarzec"
NASZE CIALA TO WIEZIENIE, NASZE DUSZE TO GETTO
- pisze dzieciak na scianie kosciola
narkomanka pyta mnie o drobne
gdy ja grzebie w smietniku po zarcie
ona nienawidzi tego zycia za to co jej zrobilo
ja je kocham za to co mi daje
Jesli nie oddadza nam wladzy
Zabierzemy ja sami
Mamy obsrany papier toaletowy, przeterminowane zarcie, kosze na smieci,
butelki po piwie i beznyzne kupowana na lewo od polskich kierowcow - bedzie plonac,
jesli zechcemy.

Chodz ze mna, Mała
Zobaczysz
Cala te nasza dzielnice
Ludzi wystraszonych przemykajacych pod wiatami sklepików
Lub krzyczacych
W podobnych nam jezykach
Jeszcze jeden krok, poczekaj
Jeszcze jedna przecznica
Tu mieszkam
Tak, wiem, za duzo ludzi
Za glosno
Tu nie bedziemy mogli sie kochac
Zróbmy to byle gdzie
Byle byloby nam dobrze
Przez chwile
Zanim odezwie sie budzik
Wzywajacy znowu do pracy
Czy to zmierzch czy swit? - pytam
Nie odpowiadasz
Sluchamy swoich oddechów
Tylko to ma znaczenie wsrod krzyków za oknem, wsrod calego
tego wschodnioeuropejskiego smrodu na angielskiej ziemi
Szybko przez te noc znudzimy sie soba
To jednak kolejna chwila miedzy praca, ciezkostrawnym obiadem, prysznicem, klótnia, krótka impreza w sobote
Dla nas jest ta chwila
W tej jednej z najgorszych
przepelnionych chat.

Widzial ktos juz te ciezarne kobiety,
Ktos juz dostal social flat, ktos juz zasilek
Daja? Bierzemy!
TAM nic nie mielismy
zadnych szans, domow, ani samochodow
TAM jednak pamietamy
a TU - przekonujemy sie nawzajem - to tylko chwila
"ja zaraz wracam", "jeszcze rok, dwa, trzy...", "juz nie wytrzymam"
to tylko chwila jak na wesolym miasteczku w South Parku.

Caly ten prowincjonalny angielski brud
na naszych skórach, cialach, ustach.
Gorace lato nadchodzi
my - obrazeni, odrazeni
do siebie.
Wróć, jeszcze jedna noc
Chwila ciszy, oddechu
Luny, blaski, krzyki
Nasze.

Wschodzi rózowy ksiezyc.