Zgubiłam się na balkonie. Przebywam tam często. Im mniejsza powierzchnia, tym mniejsze zagubienie. Z tego balkonu wszystko kurwa widać. Jestem jak Bóg, jak cesarz Rzymski. Zrzucam chleb. To dla ptaków. Już nie robią karmników na tych nowych osiedlach. Za mną korona z zamarzniętej wody. Sople niebezpiecznie zwisają z dachu. Jestem w potrzasku. W klatce, jak japoński kanarek. Muszę śpiewać. Zacząć śpiewać muszę. Sople jak lodowe członki. Brakuje mi Ciebie. Jesteś daleko stąd, za polem, za osiedlem i jeszcze jednym osiedlem, za górami pewnie. W innym mieście, a nawet gdyby, to ja mam za krótkie włosy. Pamiętasz moje włosy? Jak szarpałeś? Lubiłam jak szarpiesz. Musisz pamiętać. Ja pamiętam Twojego członka. Już nigdy nie będziemy razem. Nie kochasz mnie już.
Trzeba zejść z balkonu. Opuścić balkon. Wejść do ciepłego pomieszczenia.
Wstawiam wodę na herbatę. Skończyły mi się papierosy. Obwijam się szalem grubym jak sznurem. Zakładam ciepłe buty i wychodzę. Matki z dziećmi przymarzły do ławek. Dzieci piją zamarznięte mleko.
Ubiłam się dziś na śmietanę. Wylądowałam w kefirze zaś, z tym dziwnym Panem. Ten dziwny Pan musi być znany. Wokół niego w małej czarnej same damy. Biała mucha brzęczy mu pod brodą, nikogo nie słucha znany Pan. Słowa popijając wodą. Na nikogo znany Pan nie patrzy. Czasami w pierś damy zerknie, oko mu wtedy trochę zadrży. Uśmiechnie się czasem, w oczy nie zaglądając. Na podłogę częściej zerka błysk lakierek sprawdzając, które są dość nowe. Wtem łapie się znany Pan za głowę. Za ramie się łapie i pada sztywny na atłasowej kanapie. Z ust Pożądanego Pana, toczy się porządna piana. Cała mucha obryzgana. Kwaśna śmietana spanikowana. Co tu robić? Nie słychać ducha. Bicia serca nie ma. Pozostała mucha...
W sklepie nie ma papierosów. Uderzam głową ekspedientki o kasę, proszę o chude mleko, chudy ser, chudą szynkę. Chcę być chuda. Jestem na diecie. Rzucam palenie. Opuszczam sklep. Muszę uprawiać więcej miłości fizycznej. Tak jak Zdzisia, ale bardziej świadomie.
- Ej patrz, Zdzisie znów ktoś rucha za kościołem!
Bo to jest tak, że ona ma coś z tym , no ...płatem czołowym, z mózgiem...generalnie i nie wie, ze nie można się z każdym i wszędzie puszczać...chora jest rozumiesz...
a to nie jest tak, ze jej się wciąż chcę, ciągle chodzi napalona? No wiesz, tylko jebać i jebać...że to takie ...no zaburzenie.
Nie, nie ona ponoć nie zna granicy, wiesz, że tak to nie można, te patrz jak ją wygiął, o kurwa!! hahaha.
jak ona jęczy, całą wieś obudzi!
Ty ona zawsze taka była?
Nooo...taka się urodziła... ruchawica jedna! Hahaha!
Oglądam się w sklepowej szybie. Jestem próżna. Oglądam się, gdzie się da. Maluje usta w lusterku bocznym auta na parkingu. W środku ktoś siedzi. Kobieta jakaś, odwraca się w moją stronę i pokazuje mi fuck u.
Puszczam jej oko i mówię, ze ma spierdalać. W domu łapczywie otwieram paczkę papierosów, zachłannie zaciągam się dymem. Palę w mieszkaniu, co jest surowo zabronione. Gaszę i zapalam kolejnego. Już nie chce iść na balkon. Za dużo wspomnień.
Marta Peksa- Kocha się w Hłasko. Jeszcze bardziej w Irwingu. Wie, że jej sposób postrzegania rzeczywistości jest ogólnie nie zrozumiały. I ma to w dupie. Aczkolwiek rozważania egzystencjalne doprowadziły ją ostatnio do gastroskopii. Jest raczej neurotyczką. Ćwiczy jogę i mnóstwo pali. Twierdzi, że to przez złożoną osobowość. Chce mieszkać w Amsterdamie. Mieszka we Wrocławiu. Pochodzi z Poznania.