czwartek, 3 lipca 2008

powroty

Wracamy na szóste, do tej części Olsztyna, gdzie oprócz kominów jest tylko smutek i poezja. Winda zbliża się do nas jak wątpliwość, czekamy cierpliwie, wszystko otwiera się tu na zawołanie, drzwi są ciężkie.
W środku czytamy z nadzieją regulamin i bez wcześniejszych ustaleń zaczynamy liczyć, ile kilogramów brakuje nam do szybkiej śmierci. Nic z tego nie wychodzi.
W kawalerce jak na zawołanie robi się dużo osób, dużo dymu i czerwonych świateł. Zostajemy przy tym tak długo, jak to możliwe.

Brak komentarzy: